24 lutego 2022 r. Ukraina została zaatakowana przez Rosję na pełną skalę. Tocząca się wojna dokonuje się w wielu przestrzeniach. Tej najbardziej brutalnej, fizycznej na polu bitwy, ale też w ostrzeliwanych miastach i wsiach. Dzieje się również w przestrzeni medialnej, poprzez social media, w sposób jakiego w Europie nie znaliśmy. Trudno nie dostrzec w tym elementów spektaklu, nie jest to jednak zimny teatr wojny, ale przepełnione emocjami zaangażowanie i potrzeba wsparcia. Świadomość, że nie można pozostać obojętnym. Dzięki pracy tysięcy wolontariuszy, organizacji, instytucji, państw ta potrzeba przekłada się na różnorodne formy aktywności.
Organizowaną przez nas aukcją chcemy wesprzeć wolontariuszy, ale też i włączyć się w nurt pokazujący brak akceptacji dla tego co dzieje się obecnie w Ukrainie. Setki czy tysiące podobnych inicjatyw stają się siłą, której Rosja nie może nie dostrzegać. Same w sobie nie powstrzymają jej agresywnych działań. Zdajemy sobie z tego sprawę, jednak wiemy, że stają się bardzo ważnym elementem walki z bezwzględną rosyjską polityką i okrutną wojną prowadzoną przez Rosję.
Dlaczego sztuka?
Hugh Seton-Watson brytyjski historyk, specjalista od dziejów Europy Środowo-Wschodniej i Rosji w XIX i pierwszej połowie dwudziestego wieku, w 1977 roku twierdził, że zmuszony jest przyznać, iż chociaż tożsamość narodowa jest czymś realnym, to nie jesteśmy w stanie podać obiektywnie i naukowo zadowalającej definicji narodu. Co nie znaczy oczywiście, że takich prób nie podejmowano i nie podejmuje się, np. na gruncie socjologii przyjmując perspektywę obiektywistyczną, subiektywistyczną, naturalistyczną, konstruktywistyczną, instytucjonalną czy wreszcie kulturystyczną, każdą z wieloma różnymi stanowiskami. Nie ma sensu wdawać się w teraz w uczone dywagacje na temat wyższości jednej nad drugą. Wydaje się, że w naszym, przynajmniej europejskim, poczuciu tożsamości narodowej owe perspektywy w różnoraki sposób się krzyżują. A kultura i sztuka stanowią istotny element świadomości wspólnoty, która jak – podkreślała to wybitna polska socjolożka Antonia Kłoskowska – z biegiem czasu i przemian podlega temu, co określić możemy unarodowieniu.
Jednym z częściej przytaczanych elementów spinających kulturową wspólnotę narodową jest język. Z pewnością kryterium to względnie dobrze możemy zastosować dla np. współczesnej kultury polskiej, to jednak często bywa zwodnicze. Zresztą już w latach 60. XX wieku jeden z czołowych przedstawicieli tej koncepcji Karl Deutsch podkreślał, że istotniejszy jest element wspólnoty komunikacyjnej niż stricte językowej. Widzimy to doskonale, obserwując sytuację w Ukrainie. Niepokoje, że ci, którzy posługują się językiem rosyjskim niż ukraińskim, poprą Rosję, okazały się – na szczęście – snem wariata. Nie miejsce tutaj na analizę złożonych czynników, które do tego doprowadziły, ale z jednej strony wielowątkowe poczucie więzi ze wspólnotą narodową i państwową Ukrainy, a z drugiej może i niechęć do modelu państwa, jaki proponuje Rosja, wydaje się – przynajmniej intuicyjnie – kluczowe.
Nie musimy oczywiście przyjmować bezkrytycznie koncepcji, w której to kultura kształtuje naród. Ma przecież ona swoje słabości. Jednak trudno byłoby pojęcie narodu oderwać od jego kultury, a tej ostatniej nie widzieć przynajmniej jako jednego z elementów kształtujących narodową wspólnotę. Nierzadko patrzymy na nią we współczesnej Polsce z wciąż obecną romantyczno-powstaniową mgiełką, ze złudzeniem, że narodowa kultura wymaga jakiejś homogenicznej narodowej perspektywy, a nawet dosłowności narodowych odniesień. Próbuje się więc wskazać jednoznaczne symbole jako elementy tożsamościowe lub po prostu podchodzi nieufnie do tego, co zdaje się tę perspektywę przekraczać. Łatwo wówczas zapomnieć, że kluczowa jest nie identyfikacja wobec znaków, a pewien rodzaj doświadczenia wspólnoty komunikacyjnej. A ta wymaga różnorodności i wielości. Jej elementem jest Jan Matejko czy Artur Grottger, ale też Karol Radziszewski czy Natalia LL. Jest Stanisław Moniuszko, Krzysztof Penderecki, ale i kibicowanie polskiej piosence w konkursie Eurowizji i później dyskusje nad „przekrętami” jurorów czy twórców programu. Jest Henryk Sienkiewicz, ale i Dorota Masłowska czy Zbigniew Rokita.
Truizmem jest stwierdzenie, że również Ukraina nie miałaby obecnego poczucia wspólnoty, mniej lub bardziej bezwzględnie niszczonego przez znaczną część XX wieku, bez podtrzymywanej i tworzonej wspólnoty kulturowej. I to mimo dramatycznych doświadczeń szczególnie lat 30. – Wielkiego Głodu i Wielkiego Terroru, które były próbą zniszczenia m.in. kultury ukraińskiej przez eksterminację jej przedstawicieli. Wśród różnych form trwania kultury, po II wojnie światowej, szczególnie w latach 60. rodziła się nowa, narodowa sztuka ukraińska. Artystkom i artystom w nią zaangażowanym, jak to zazwyczaj ma miejsce w takich sytuacjach, przychodziło płacić wysoką cenę. Wśród przedstawicieli tej nowej sztuki znajdziemy m.in. Ihora Hryhoriewa świetnego malarza, aktywnego przede wszystkim w latach 60. I 70., uznawanego za jednego z twórców tzw. stylu surowego, który był niezgodny z oficjalnie lansowaną optyką artystycznego optymizmu. Pracownia Hryhoriewa była też ważnym ośrodkiem działalności opozycji artystyczno-intelektualnej tzw. nieformalnej akademii. To także działalność artystek i artystów związanych ze szkołą zakarpacką takich jak twórca folklorystyczno-epickich obrazów Wołodymyr Mykyta. Szczególną postacią jest też Ałła Horska, artystka należąca do grupy „lata sześćdziesiąte”, której prace były usunięte z przestrzeni publicznej za nieprawomyślność. Sama angażowała też się w działalność opozycyjną, była m.in. sygnatariuszką listów w sprawie bezprawnych aresztowań. Zamordowana została w 1970 roku, za czym – według do dzisiaj niepotwierdzonych przypuszczeń – stać miało KGB. Jej pogrzeb zaś przerodził się w manifestację polityczną. Niedługo po jej śmierci w roku 1972 doszło też do wielu aresztowań wśród osób z ukraińskiej opozycji, co na wiele lat osłabiło, ale nie powstrzymało nurt narodowy w sztuce ukraińskiej i działalność takich artystów jak Karlo Zvirynsʹkym – lwowski malarz i grafik, twórca nieoficjalnej „szkoły artystycznej” dla młodzieży, działającej w latach 60. To dzięki ich twórczości oraz twórczości wielu ich koleżanek i kolegów, dzięki ich artystycznemu i społecznemu zaangażowaniu i nierzadko bezkompromisowej odwadze, Ukraina stanowiła i stanowi tak silną narodową wspólnotę, którą w topornej retoryce wypowiedzi i okrutnym działaniu Putin i jego poplecznicy próbują negować.
Patrząc na twórczość artystów biorących udział w aukcji na rzecz wsparcia Ukrainy w jej bohaterskiej walce, właśnie ten element wspólnoty wydaje mi się szczególnie ważny. Perspektywy artystyczne i nie tylko artystyczne są różne. Ofiarowane dzieła są jednak darem , w większości artystek i artystów, którzy w geście solidarności dzielą się swoją twórczością z Ukrainą. Dzielą się z lekarzami, konserwatorami i artystami, którzy musieli rzucić to, czym zajmują się na co dzień, aby stanąć w obronie narodu, wolności, państwa, ale też w obronie konkretnych osób – dzieci, matek, ojców, żon, mężów, osób samotnych, w obronie swoich rodzin i w obronie siebie… i coraz bardziej to rozumiemy, także za nas i naszą wolność. Biorą udział w wojnie, której stawka zdaje się mieć globalny charakter, ale która przyjmuje jednostkowy niewyobrażalny horror twarzy ludzi z Buczy, Irpienia, Borodzianki, Hostomelu, Mariupola czy Wyspy Wężowej.
Ci, którzy stają w ich obronie podejmują dramatyczne wybory, jednak – wiemy to doskonale, że ten heroizm wymaga naszego wsparcia.
W grze porządku świata tym razem to Ukrainie przypadło tragiczne miejsce, i chyba my tutaj w Polsce, która nieraz odgrywała podobną rolę, szczególnie jesteśmy na to wrażliwi.
Dr Bartłomiej Gutowski, historyk sztuki